wtorek, 29 maja 2012

Na tarasie...

...spędzamy naprawdę sporo czasu w ciepłe dni :)

Teraz gdy leżanka doczekała się poduch jest oblegana :)

Zdaję sobie sprawę, ze niektóre zdjęcia już umieszczałam na blogu, ale zależy mi na zbiorczym tarasowym wpisie :)


Na gąbkę tapicerską naciągnęłam stareńkie, odbabcine, płócienne okrycie,
moczywczy je uprzednio całą noc w wybielaczu :)

Miło sobie tak poleżeć na słoneczku w otoczeniu kwiatów :)


z książką na przykład...




albo się poopalać :)






...albo wypić kawę przy małym stoliku :)


Bardzo proszę o nie zwracanie uwagi na mistrzów drugiego planu 
w postaci betoniarki i przyczepki - murek się muruje :)








Po drugiej stronie znajduje się stół z ławką i krzesłami,
przy którym jemy posiłki i biesiadujemy.
Widoki tam jak na razie są mocno rozkopane ;)



















Niespodzianka :)

Miało być o tarasie, ale taras może poczekać.

Tym razem szybki post o miłej niespodziance, 
jaka spotkała mnie po przyjeździe z pracy :)

Na tarasie zobaczyłam pęk pięknych piwonii,
które ktoś wsadził do mojej ogrodowej konewki!

Ani Mama, ani Siostra, ani Babcia się nie przyznają,
Teściowej nie ma...więc zagadka pozostaje nierozwiązana :)

W każdym razie bardzo miła niespodzianka :)








niedziela, 27 maja 2012

Dzień Mamy i majowe kwiaty :)

Od niedawna też Moje Święto, 
co przysparza mi mnóstwo radości.

Ale dla mnie to wciąż przede wszystkim
Święto Naszych Mam :)

Kwiaty są nieodłącznym elementem tego dnia
ale tym razem upiekłyśmy jeszcze z Wikcią
serowo-owocowe ciasteczka francuskie,
które są tak proste w wykonaniu i tak szybko znikają,
 że staną się chyba żelaznym punktem różnych imprez
 - aż się dziwię, że dopiero teraz wpadłam na ten pomysł :)



Gotowy płat ciasta tniemy na kwadraty,
na środku każdego nakładamy porcję twarożku
 zmiksowanego z żółtkiem, cukrem wanililowym i kroplą aromatu i soku z cytryny.
Brzegi smarujemy jajkiem rozmąconym z mlekiem
i posypujemy brązowym cukrem 
- jak widać ta część imprezy Wikci podobała się najbardziej ;)



I świetnie sobie radziła :)



Wszystko wokół było ocukrzone :)




Gdy już poradzimy sobie z cukrowaniem,
 wstawiamy nasze kwadraciki do nagrzanego piekarnika 
i czekamy aż się ładnie zezłocą.
W tym czasie powinna już stygnąć owocowa galaretka.


Po wystudzeniu nakładamy na ciastka 
ulubione owoce (mogą być z puszki) i tężejącą galaretkę...i można jeść :)

Naprawde są banalnie proste i rozpływają się w ustach :)


A na świeżym powietrzu w otoczeniu zieleni i kwiatów wszystko smakuje lepiej :)


Dlatego często spożywamy posiłki na tarasie :)

Strasznie  też się cieszę z mojego małego warzywno-ziołowo-owocowego zagonka.
Sałata, rukola czy rzodkiewka prosto z grządki smakuje cuuudnie :)


Szczególnie weekendowym rankiem rwana jeszcze w piżamce (Wiki) :)



Truskawki też niedługo będą :)


Na sobotnie drugie śniadanie zajadałam się świeżym miodkiem z Tatowej pasieki :)
Pewnie niektórzy z Was się zdziwią, ale najbardziej lubię miód z żółtym serem :) 
Takie śniadanie zaserwowano mi kiedyś podczas wakacji na Mazurach
 - zdziwiona byłam okrutnie, ale zakochałam się w tym połączeniu :)




I w brateczkach też jestem zakochana :)
Część kupiłam, część rozsiała się sama - najfajniejsze jest to, że w różnych kolorach :)





I moje ukochane hortensje zaczynają szaleć :)
Ta przezimowała bezpiecznie w piwnicy i ma piękne kwiaty !




Następne ulubione - irysy :)








Cieszę się, że rosną zaraz przy tarasie,
dzięki czemu mogę cieszyć oczy wypoczywając na nim...
ale o tym w następnym poście ;)

Pozdrawiam !