wtorek, 12 maja 2015

Plener Komunijny ;)

Ja już mam naprawdę taką dużą Córcię :)

Przygotowania do uroczystości komunijnych 
wiązały się z niemałą dawką stresu, 
poświęconego czasu i miliona drobiazgów do ogarnięcia.

Czy o wszystkim pamiętamy, czy krawcowa zdąży uszyć sukienkę,
 czy modlitwy zaliczone,
czy za mało jedzenia czy za dużo, 
czy damy radę wszystko przygotować na czas
 (przyjecie robiliśmy w domu) 
czy będzie pogoda?!!?

Najbliżsi pomagali nam na ostatniej prostej,
 zarówno w kuchni jak i w dekoracjach -
 nie zapomnę tych naręczy białych bzów, gałązek jabłoni i zawilców
 przywiezionych przez Mamę i Babcię na taczce
 a potem układanych w wazonach przez kilka kobiet jednocześnie :)

Uff....a potem chwila moment,
 w wielkim kościele nawet swego dziecka dobrze nie widziałam,
 pogoda najgorsza z możliwych, więc i samo przyjęcie nie trwało długo, 
bo ileż można siedzieć przy stole ;)

Ogród owiany zimnym wiatrem i siąpiącym deszczem nie chciał nas ugościć.

Córcia moja roztrzepana i stroniąca raczej od damskiej elegancji 
(sama sukienka była wyzwaniem, gdyż dziecko wznosiło oczy do nieba
 na sklepowe propozycje pełne tiulów, wstążeczek, różyczek,
 nie mówiąc już o rękawiczkach, bolerkach, wiankach i innych cudach)
 przebrała się w krótką sukieneczkę zaraz po obiedzie 
a tym samym nie zdążyłam jej zrobić żadnego normalnego zdjęcia w komunijnym stroju.

 W związku z czym czułam niedosyt jakiś, 
żadnego uchwyconego momentu w uroczystym stroju, 
żadnej zatrzymanej w ciekawym kadrze chwili...

Korzystając jednak z Białego Tygodnia (obie się wystroiły w suknie - a co ;) ) ,
zaraz po wczorajszej wieczornej mszy,
powiozłam moje panny prosto na pola za domem 
i w blasku ostatnich nikłych promieni majowego słońca
 powstała expresowa sesja komunijna :)

Ja je przeganiałam po drodze, 
wpędzałam w rzepak i pospieszałam, bo zaraz słońce całkiem zniknie,
a one dzielnie mi pozowały, choć nie obyło się bez wygłupów ;)


























Ja się mam z Nimi a One ze mną :)
♥♥♥