Ja to mam fuksa :)
Farta, szczęście...do odbabcinych podarków :)
Przechodziłam ostatnio pod babciną werandą i zobaczyłam na oknie fuksje.
Nie te, do których przekonać się wciąż nie mogę -
o kontrastowym zabarwieniu płatków,
o kontrastowym zabarwieniu płatków,
ale takie co same przyciągają mój wzrok,
delikatne, subtelne, bladoróżowe...
delikatne, subtelne, bladoróżowe...
Dziś rano wsadziłam Córcię w rowerek i pojechałyśmy do Babci
z zamiarem zapytania, czy przypadkiem nie ma tych fuksji za dużo
bo co najmniej kilka okazów tam widziałam :)
Nie zdążyłam nawet prośby swej wypowiedzieć, kiedy usłyszałam:
- oo Kotku, dobrze, ze przyszłaś :) Chciałam, żebyś sobie fuksję na taras wzięła :)
(jupiii !!!)
I tym sposobem na tarasie mamy dostojnego gościa,
który pięknie ukwieca kawowy kącik :)
Na odchodnym dostałam jeszcze prikaz:
- Przyjmij sobie za punkt honoru codzienne, poranne jej podlewanie!
Tak jest! :)
cudne :-)
OdpowiedzUsuńPięknie :) zgłoszę się po radę balkonową w przyszłym roku :)
OdpowiedzUsuńGratuluję pieknie sie prezentują pozdrawiam cieplutko molcia-kordonek
OdpowiedzUsuńPrzepiękna! Cudna! Nigdy takiej nie widziałam. Szkoda, że pocztą nie można przesłać opustków... :(
OdpowiedzUsuń