Na wsi mieszkam dopiero od kilku lat,
ale wiejskie obrazki są mi doskonale znane.
Urodziłam się na wsi :)
Dzieciństwo też tam spędziłam, dopóki nie poszłam do szkoły.
A potem każde wakacje - u Babci :)
Dla nas - mieszczuchów - miały niesamowity klimat, zapach..
Zabawy na przyczepie pełnej świeżego zboża, skakanie w stogi siana,
wiązanie snopków, poranny obrządek, zbieranie pokrzyw,
kąpiele w rzece, chodzenie w pole przez kople, wykopki...
Wszystko to zasnute mgłą wspomnień,
ale wystarczy chwila zadumy i pachnące zbożem myśli wracają :)
Tym łatwiej, że teraz sami mieszkamy na wsi
- oddalonej od babcinej o zaledwie kilka kilometrów polnej drogi :)
A ponieważ pogoda sprzyja postanowiłyśmy z siostrą
wybrać się do Babusi na rowerach :)
Najpierw jednak trzeba zostawić potomstwo pod opieką Mamy,
odsypiającej póki co nocny dyżur... :)
Poczekamy więc przy murku...
Dzieciarnia doczekać się Babci nie może
- Babciaaa - otwieraaj bramę :)
Julia oczywiście najpierw w kwiaty - ciągle robi bukiety :)
Spójrzcie tylko na te cudne hortensje!
Na jednym krzaku kilka odcieni - róż, niebieski, fiolet...
Są piękne !
Ja u siebie mam rozsadę w tych właśnie, ale nie chcą się tak wybarwiać,
uparcie (mimo niebiesiego nawozu) kwitną wciąż na różowo!
Babcia ma też pszczółki w sadzie
i sielskie widoki za płotem :)
I w końcu rozlega się wesoły dziecięcy pisk:
- Baaaaabciaaaaa!
(jakby 100 lat babci nie widziały - a przecież widują się prawie codziennie :) )
I wesoła gromadka otoczona zostaje dobrą Babciną opieką :)
I wesoła gromadka otoczona zostaje dobrą Babciną opieką :)
A Matki-Wariatki - mogą wyruszyć w rowerową wyprawę :)
Faajnie się jechało :)
Z takimi widokami po drodze !
I w końcu dotarłyśmy na miejsce.
Babcina wieś , ta z naszych dziecięch wakacji
to miejsce dalekie od zgiełku i szumu,
jest nawet inna niż ta, w której mieszkamy my.
Inna bo bez ruchliwej drogi,
bez dobrych połączeń komunikacyjnych, bez szkoły...
Taka prawdziwa sielska, senna i leniwa,
pelna beztroskich wspomnień,
poniemiecka polska wieś.
A w Babcinej kuchni akurat trafiłyśmy na ogórkową robotę :)
Wypiłyśmy herbatę, porozmawiałyśmy, powdychałyśmy klimat..
i ruszyłyśmy w drogę powrotną :)
Dzień zaliczony do udanych!
Ten zbożowy, mączny zapach i mnie chodzi teraz po głowie...wychowałam się w nim!
OdpowiedzUsuńDzięki za cudowną podróż :)
Zazdroszczę....:)
OdpowiedzUsuńŻyczę wszystkiego co najpiękniejsze :))
ja też wakacje spędzałam na wsi:) czy Wy też lubiłyście kłaść się na środku pola ze zbożem??raz nas dziki śpiące w zbożu pogoniły, a raz byk przegonił przez pół wioski i ja jeszcze pamiętam zapach tytoniu suszonego latem wszędzie ,gdzie się da:))pozdrowionka
OdpowiedzUsuńpiękne wspomnienia:))))))i ta wizyta u babci... chciałabym choć na kilka dni zatrzymać się na tak spokojnej wsi........
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Tak...i ja mam tyle wspomnień związanych z rodzinnym domem na wsi...
OdpowiedzUsuńTen zapach,ta cisza i tylko śpiew ptaków i te kolory!Ahh... JUTRO JADĘ DO MAMY! :)
Arco,tak przy okazji prośbę mam... :]
czy mogłabyś pokazać swój taras w całości?
wlasnie dzis maz zaczal robic u nas pęczki i marzy mi się cos podobnego do twojego tarasu :)
Koteczku drogi, nagroda blogowa czeka u mnie na Ciebie. Akceptacja oczywiście jest dobrowolna:)
OdpowiedzUsuńBuziolek
Arco dostałąs odemnie wyróznienie :)
OdpowiedzUsuńWzdycham do tych Twoich zdjęć i wzdycham, masz wielkie szczęście mieszkać w tak niesamowitym miejscu.pozdrawiam
Dziewczyny - dziękuję za odwiedziny i wyróżnienia, w związku z którymi zaraz zabieram się za nowego posta :)
OdpowiedzUsuńAnonimowy - zdjęcia tarasu przewijają się na blogu, ale takiego całościowego to chyba rzeczywiście nie było :) Za pamięci zrobię i pokażę.