czwartek, 28 października 2010

Wiła wianki...

Tymi słowami wita mnie teść, 
kiedy tylko widzi, że zajmuje mnie robienie stroików i dekoracji :)
Dziś podśpiewywał tę piosnkę cały dzień
 bo i ja cały dzień prawie spędziłam na tarasie
 z koszami pełnymi igliwia, szyszek i kwiatów :)


i dzięki temu stroików przybywa i przybywa :)


i w domu także przybyło kilka nowych dekoracyjnych akcentów 
Dynie z ciocinego ogródka, 
modrzewiowe szyszki i tytoniki od Mamy :)

Czeka nas baaardzo pracowity weekend !
A zaraz po nim znów zatapiamy się w przygotowania
do otwarcia pracowni - szyld już wisi !! :)
(Podobno mało czytelny ;)
...ehhh...
muszę sama ocenić czy rzeczywiście jest tak źle  - miało być subtelnie i delikatnie :) )

A ja po ostatnich (przejściowych na szczęście!) kłopotach ze zdrowiem
 wracam na szkolenie florystyczne !  

sobota, 23 października 2010

Intensywnie !

Dzień na pełnych obrotach..tak określiłabym w skrócie :)
Wczoraj padłam jak kawka i w poduszkach leżałam już o 21.00
Ostatnio dużo się dzieje to i snu potrzeba, bo on jak wiadomo regeneruje siły :)
Dziś z samego ranka rzuciłam się w wir pracy...
najpierw tort..powinien być przełożony wczoraj wieczorem, ale siły opuściły mnie całkowicie..
więc dziś zaraz po przebudzeniu pobiegłam do kuchni, żeby ukręcić owocowe masy
i przełożyć nimi pięknie wyrośnięty biszkopt o cytrynowym zapachu...


potem sprzątanie, pranie, gotowanie - czyli normalne sobotnie obrządki domowe :)
Z migającymi między nogami dziećmi, wśród pisków i wrzasków nie jest to łatwe !
Na szczęście chwilę po południu przyjechał mąż z odsieczą i przejął tę rozbrykaną gromadkę :)
On z kolei od rana pracował nad remontem pracowni.
Miałam więc chwilę żeby wyskoczyć na ogród 
i zamknąć intensywne promienie słońca w kilku jesiennych zdjęciach..


groszki dalej niestrudzenie kwitną :)


nie są z resztą w tym kwitnieniu osamotnione :)





a pod nogami szeleszczą kolorowe liście...


jakby się ktoś zastanawiał co to za czerwone "coś" wisi na bramie ... :)
Otóż..to zabawkowa kaczka :) 
Nasza Starsza Córka zamotała ją tam swoimi małymi rączkami już dobre dwa lata temu 
i tak zostało..
nie wiadomo po co ona tam wisi, ale widać dobrze się ma :) 
To taki miły, dziecinny akcent zaraz przy wjeździe :)

A jabłuszka rumienią się w trawie - są pyszne - takie jak lubię,
 słodkie, lekko kwaśne i soczyste!


Tu drobne gałązki z których przygotowuję jesienne dekoracje 




Pracujemy cały czas nad otwarciem pracowni, z dnia na dzień prace posuwają się do przodu.
Każda rzecz przygotowana z myślą o tym miejscu cieszy moje serce i oczy :)




:)

Chwila relaksu w ogrodzie szybko minęła, pora wrócić do obowiązków !
Zegar napięty bo o 17.00 zaczyna się urodzinowe przyjęcie na które powstaje tort !
A więc w ruch idą masy, barwniki i łapki :)
Ugniatanie, wałkowanie, wycinanie i po godzinie...noo może nieco dłużej tort wygląda już tak:


a ja umorusana po łokcie w cukrze pudrze :)

Ale czas najwyższy szykować się do wyjścia !
Mąż i dziewczynki czyściutcy i wystrojeni już mają wolne 
a ja biegnę do łazienki, odkręcam kurek i.............NIC! 
Nie ma wody!!!!!
Awaria !
Miałam 15 minut na uszykowanie się a tu taka niespodzianka!
Bez wody jak bez ręki!
I to akurat chwilę przed wyjściem!
Nic tylko usiąść i płakać...co z resztą uczyniłam :)
Na ogół potrafię radzić sobie z problemami, 
jestem silna, nie skupiam się na niepowodzeniach..
ale ten brak wody po całym dniu pracy zupełnie wytrącił mnie z równowagi !
Taka drobnostka a u mnie łzy jak grochy :)
Dobrze że Mąż wziął mnie w garść skoro sama nie dałam rady :)
I już za chwilę pędziliśmy całą rodzinką na urodzinowe zabawy :)
Dziewczynkom się baaaardzo podobało !


I tak nam minęła sobota :)

wtorek, 19 października 2010

Pracowicie !

Ostatnie dni upływają bardzo pracowicie !
Trwają przygotowania do listopadowych Wszystkich Świętych,
a także do otwarcia pracowni :)
Już niedługo tam przeniosę się ze swoimi skarbami :)
A póki co działam w domowym zaciszu, 
gdzie od kilku dni pachnie mchem, korą i gorącym klejem :)

Z głośników leniwie płynie głos Binga Crosby'ego :)

A ja kręcę, kręcę i kręcę..jesienne dekoracje...



Wczoraj miałam okazję oderwać się od domowych i "pracowych" obowiązków
i poświęcić kilka nocnych godzin na relaksujące babskie plotki :)

Tego mi było trzeba !

A rosół na kolację smakował wyśmienicie :)

Z tej okazji powstał też jesienny wianek na starą okienną ramę..


Dziękuję wszystkim za odwiedziny i za każdy zostawiony komentarz!
Pozdrawiam !

poniedziałek, 11 października 2010

Już jesień...

Kiedy liliowe wrzosy zakwitną
Kiedy wieczorem od mgły błękitno
Kiedy pajączek z nicią wyruszy
Kiedy pożółkną liście na gruszy
Już jesień...

Kiedy się piecze w polu ziemniaki
Kiedy za morze odlecą ptaki
Kiedy deszcz leje krople srebrzone
Kiedy bieleje trawa pod szronem
Już jesień...

To jej druga odsłona..
Po PRZEPIĘKNYM, słonecznym, malowniczym weekendzie
nadeszły dni bardziej szare, wilgotne, mgliste..
Dziś rankiem panował nieco mroczny i tajemniczy,
 ale wprost bajkowy nastrój..
Wszystko aż parowało, mgła osiadła na sąsiedniej łące,
 pajęczyny osnuły cały ogród
a na nich srebrzyście kołysały się perełki rosy..

Popatrzcie :)









piątek, 8 października 2010

Zabawa w decoupage...

Moje pierwsze owoce pracy z metodą serwetkową :)
Oczywiście nie do końca jestem zadowolona, 
ale pierwsze koty za płoty :)
Powstała mała seria z orchideą w roli głównej :)
Takie wydzierane, przecierane, postarzane motywy...

Pudełeczko z przegródkami w środku,
które nazywane bywa także herbaciarką
posłuży mi za kasetkę na monety w pracy :)


Patera na różności - mała przeróbka oklepanego bambusowego talerza ;)


i zegar...delikatny i subtelny, bez cyferek..żeby nie popsuć efektu...



i co myślicie?





poniedziałek, 4 października 2010

PMS...

PMS to taka moja prywatna zmora...
Pojawia się co miesiąc i uprzykrza życie nie tylko mnie..
Do tego na śniadanie, obiad i kolację jadłabym nutellę :)
Ludzie mają różne nałogi. Moim jest nutella.
 Na łyżce... nie na kromce chleba....
Otwieram szafkę kawowo-herbacianą i nutella się do mnie uśmiecha. :)
A uśmiech ma piękny !
 Czekoladowo-orzechowy !
No ale z nią ostrożnie trzeba bo mimo, że potrafi rewelacyjnie poprawić humor
to bywa zgubna...oj ! :)

Więc dziś umilałam sobie nastrój innymi bodźcami...wzrokowymi :)
Moja hortensja zorro wciąż kwitnie i ma mnóstwo pączków..
zważywszy na niską temperaturę chyba zabiorę ją do domu,
żeby zdążyła w pełni rozkwitnąć zanim zmarznie...


A na parapetach jesienne kompozycje z chryzantemą...


rozsadziłam dziś kalanchoe - była jedna, zrobiłam trzy 
- mam nadzieję, że się przyjmie w niedługo zakwitnie :)


i dokupiłam jeszcze dwa wrzosy bo tak ładnie się do mnie uśmiechały 
- liliowy i biały...i już mieszkają na rabacie :)


A tymczasem Mój Mąż skończył malować stolik do mojej pracowni  - 
będzie służył do ekspozycji galanterii papierniczej  :)
Jest cudny - jak z bajki :)


i już nie mogę się doczekać kiedy będzie mógł stanąć na właściwym miejscu...

I coś co świetnie wpasuje się w ten staroświecki styl:
szydełkowo wykończony bieżnik i podkładki pod kubki :)
i kawa od razu smakuje lepiej :)


a na koniec ostatnio powstały obraz
w odcieniach bieli i szarości,
 który zaraz powędruje do pracowni :)


Bardzo mi miło, że do mnie zaglądacie !
Pozdrawiam Was wszystkich !