Jak minął Wam weekend?
U nas przepięknie - ciepło i słonecznie!
Przydały się ciemne okulary i nawet krótkie rękawki :)
A tymczasem listopad za pasem!
O - rymło się ;)
Jakoś tak nam szybko w tej słonecznej aurze weekend minął,
że oprócz podlania doniczkowych i oczyszczenia cebul mieczyków
nie zrobiłam na ogrodzie nic pożytecznego!
A tu ochłodzenie mocne zapowiadają z końcem tygodnia
a moje oleandry i pelargonie stoją sobie w najlepsze w ogrodzie :)
Wbrew letniej prawie aurze ostatnich dni,
rozglądamy się za ciepłymi kurtkami, butami, czapkami i rękawiczkami,
bo ze sklepowych półek, zza sztucznych chryzantem i zniczy,
wyglądają już mikołaje ;)))
Dzięki naładowanym słońcem bateriom
wytrzymamy chyba do tych świąt w dobrym nastroju?
Chociaż nie powiem, są takie dni,
kiedy najchetniej wyszłabym z siebie i stanęła obok ;)
Zaczynają się zazwyczaj słowami Pelci
"Ja nie wstajem! Nie idziem do psedskola! Nie chcę buziaka! Nieeeeee!"
Potem do zbuntowanego chóru dołącza Jula,
jeśli w końcu uda nam się ją wybudzić z niedźwiedziego snu ;)
" O nie, tej bluzki, nie ubiorę, te rajstopy mnie cisną,
Mamo - mówiłam Ci, ze ta spódnica ma plamę!"
I tak dalej i tak dalej, pytlują jedna przez drugą całą drogę do miasta
a nam od rana głowa rośnie ;)
Weekendy to czas odsapnięcia
bo często dziewuchy albo u jednej Babci śpią, albo u drugiej
a my możemy się trochę rozerwać i odpocząć :)
Tym razem udało się nam nawet wyskoczyć do kina,
korzystając z wolnej nocy :)
A najbardziej relaksują mnie ogrodowe widoki!
Marcinki przed domem w pełni rozkwitu - strasznie je lubię!
Cały ten bukiet aż mruczy - tyle w nich uwijających się pszczółek :)
Migdałek stracił już wszystkie liście!
A trawnik usłany jest liśćmi leszczyn i akacji - w tygodniu czeka nas grabienie!
Dzieciaki się wyhasały na świeżym powietrzu, aż miło :)
Hortensje - zachwycają mnie w każdej fazie swojego istnienia !
Mieczyki wietrzyły się na tarasie cały tydzień,
wczoraj wyłamałam i oczyściłam cebule,
które teraz wsadzę w skrzynkę z trocinami i umieszczę w piwnicy na zimę.
Oleander największy ma jeszcze tyyyle pąków,
serce będzie mnie bolało, bo muszę go przed zimowaniem skrócić radykalnie.
O - macham do Was :)
Ten, którego wzięłam do domu też ma się dobrze
i rozwija piękne pełne różowo-białe kwiaty :)
Chyba poeksperymentuję i zostawię go na zimę w domu :)
Dni mijają tak szybko, nieubłaganie przybliżając nas do zimy - brrr...
Podobno już czas zagniatać ciasto na świąteczny piernik!
Ja ostatnio polubiłam się z drożdżowym :)
A w zasadzie mój robot się polubił,
bo to on odwala całą brudną robotę!
a ja wkraczam do akcji,
gdy ciasto jest już wyrobione i wyrośnięte - sama przyjemność ;)
Tato przewiózł ze Szwecji cudownie pachnącą wanilię :)
Cynamonka?
Przepis znajdziecie u Doroty:
Miłego tygodnia!