wtorek, 26 lipca 2011

Wiejskie klimaty...

Na wsi mieszkam dopiero od kilku lat, 
ale wiejskie obrazki są mi doskonale znane.
Urodziłam się na wsi :)
Dzieciństwo też tam spędziłam, dopóki nie poszłam do szkoły.
A potem każde wakacje - u Babci :)

Dla nas - mieszczuchów - miały niesamowity klimat, zapach..
Zabawy na przyczepie pełnej świeżego zboża, skakanie w stogi siana,
wiązanie snopków, poranny obrządek, zbieranie pokrzyw,
kąpiele w rzece, chodzenie w pole przez kople, wykopki...

Wszystko to zasnute mgłą wspomnień, 
ale wystarczy chwila zadumy i pachnące zbożem myśli wracają :)

Tym łatwiej, że teraz sami mieszkamy na wsi 
- oddalonej od babcinej o zaledwie kilka kilometrów polnej drogi :)

 A ponieważ pogoda sprzyja postanowiłyśmy z siostrą 
wybrać się do Babusi na rowerach :)

Najpierw jednak trzeba zostawić potomstwo pod opieką Mamy, 
odsypiającej póki co nocny dyżur... :)

Poczekamy więc przy murku...



Dzieciarnia doczekać się Babci nie może
- Babciaaa - otwieraaj bramę :)


Julia oczywiście najpierw w kwiaty  - ciągle robi bukiety :)
Spójrzcie tylko na te cudne hortensje!
 Na jednym krzaku kilka odcieni - róż, niebieski, fiolet...
Są piękne !
Ja u siebie mam rozsadę w tych właśnie, ale nie chcą się tak wybarwiać,
 uparcie (mimo niebiesiego nawozu) kwitną wciąż na różowo!


Babcia ma też pszczółki w sadzie


i sielskie widoki za płotem :)


























I w końcu rozlega się wesoły dziecięcy pisk:

- Baaaaabciaaaaa!
(jakby 100 lat babci nie widziały - a przecież widują się prawie codziennie :) )
I wesoła gromadka otoczona zostaje dobrą Babciną opieką :)

A Matki-Wariatki - mogą wyruszyć w rowerową wyprawę :)


Faajnie się jechało :)
Z takimi widokami po drodze !




I w końcu dotarłyśmy na miejsce.
Babcina wieś , ta z naszych dziecięch wakacji 
to miejsce dalekie od zgiełku i szumu,
jest nawet inna niż ta, w której mieszkamy my.
Inna bo bez ruchliwej drogi,
 bez dobrych połączeń komunikacyjnych, bez szkoły...
Taka prawdziwa sielska, senna i leniwa,
pelna beztroskich wspomnień,
 poniemiecka polska wieś.










A w Babcinej kuchni akurat trafiłyśmy na ogórkową robotę :)





Wypiłyśmy herbatę, porozmawiałyśmy, powdychałyśmy klimat..




i ruszyłyśmy w drogę powrotną :)


Dzień zaliczony do udanych!

niedziela, 24 lipca 2011

W deszczu skąpany świat...

Od kilku dni z nieba bezustannie kap, kap. kap...
Ani nosa z domu wyściubić bo wszędzie mokro !
Do tego niebo zasnute sinym mlekiem...brrr..

Wiki ze smutkiem w oczach i nosem wklejonym w szybę spoglądała na swój plac zabaw..



- Mamo, adój !
(na dwór znaczy się ;) )
ale jak tu wypuścić dzieci na dwór kiedy niebo wciąż przecieka...

Mówię więc do Mojej Starszej Córy:
- Julcik, Ty znasz tyyyle magicznych zaklęć - odczaruj w końcu ten deszcz !

No i odczarowała :)

Rano odprawiała tę magię przed tarasowym oknem a po południu zaczęło się wypogadzać  :)

Ciągle powtarza przecież, że jest czarodziejką :)
I latać też potrafi :)



Jak tylko przestało padać wybiegłam z aparatem na ogród
złapać deszczowe krople w płatkach kwiatów :)

















A kiedy zza chmur wyjrzało słońce w mgnieniu oka nasze oklapłe humory uległy poprawie !
Widok takiego nieba to prawdziwy raj dla duszy po tylu pochmurnych dniach !


Wreszcie można było wyjść na zieloną trawkę :)




Podobno dzieci dzielą się na brudne i nieszczęśliwe :)
Nasze są zdecydowanie szczęśliwe ! Jak widać :)



Spacer do Babci - dwa domy dalej - to nie lada przygoda po tylu dniach spędzonych w domu :)



Nasze wiejskie dróżki ..



Droga powrotna była nieco trudniejsza bo Mała Księżniczka uparła się by sama prowadzić auto ;)
I musiała się bardzo wysilać, żeby nie zostać daleko w tyle ;)



Na koniec jeszcze trochę ogrodu :)





Oby w zbliżającym się tygodniu więcej było słońca niż deszczu !