czwartek, 23 lipca 2015

Babskie wakacje w Turcji ♥

Jak szaleć to szaleć :)
I jeszcze - do odważnych świat należy ;)

I w klimacie tych haseł zaplanowałam nasze tegoroczne wakacje ;)

Bo lato w Polsce pozostawia jak wiemy wiele do życzenia,
szczególnie dla tych którzy lubią wygrzać się w słonku i wypluskać w wodzie.
A moje dzieci z wody latem najchętniej by nie wychodziły,
więc po przejrzeniu ofert naszego wybrzeża
 i w obawie (słusznej jak się okazało) o kapryśną aurę,
zdecydowałam się zabrać dziewczyny do słonecznej Turcji.



Decyzja była to dość spontaniczna i odważna bo dziewczynki
 na zagranicznych wakacjach jeszcze nie były, 
samolotem nie leciały (ja tylko raz!) 
 ani też nie miały paszportów (a i mój stracił ważność dawno temu).
A co najistotniejsze wyprawa miała być babska, 
bo Mąż urlop tegoroczny już wykorzystał a do tego jest w trakcie ważnego
 i pochłaniającego czas projektu, 
więc na żadne inne organizacje i plany nie ma już głowy!
Pomysł wyjazdu spodobał się na szczęście mojej Mamie, 
więc nasz żeński skład był czteroosobowy :)

Koniec końców udało się sprawnie ogarnąć paszporty, wizy, 
wycieczkę z internetowego biura podróży
 (tu też decyzja nie trwała dłużej niż 5 minut, bo hotel mnie zauroczył pierwszym zdjęciem ;)),
parking przy lotnisku, wszelkie dokumenty i wreszcie drogę do Poznania
 (nie lubię jeździć z nawigacją, wolę przestudiować google maps ;) ) .

Dla dzieci ekscytacje zaczęły się już na lotnisku ;)



Cała nasza podróż trwała 15 godzin, do hotelu dotarłyśmy przed północą, 
długo nie zapomnę porannego wyjścia z hotelu, 
kiedy to słońce nas tak zalało, że w pośpiechu szukałyśmy kapeluszy i okularów ;)



A potem już tylko błogie lenistwo, wodne szaleństwa, 
słoneczne rozkosze (45 stopni codziennie ;) ),
smarowanie się olejkami (odkryłam marchewkowy i z pestek malin)\
 i kremami z wysokim filtrem.

Tylko jeden raz odważyłyśmy się na wycieczkę 
do pobliskiego antycznego Side (nie mogłam odpuścić!!),
 ale dziewczyny ciężko to przeżyły 
 - zwiedzanie w takiej temperaturze nie jest przyjazne - zwłaszcza dzieciom.
Decydując się na ten wyjazd wiedziałam jednak na co się piszę
(baseny, baseny, baseny do znudzenia ;) )
 i choć jestem zwolenniczką bardziej aktywnego urlopu 
( nie wytrzymałabym tam chyba dwóch tygodni) 
to dzieciaki były przeszczęśliwe a o to głównie chodziło.

Z resztą - nie powiem - odpoczęłam bardzo :)





















Koniecznie musiałyśmy spróbować rachatłukum 
- dziewczyny pamiętały je z "Opowieści z Narnii" ;)
 



Trafiłyśmy akurat na zakończenie Ramadanu i Święto Cukru, 
więc tureckich słodkości miałyśmy aż dość ;)




Side ze względu na dający się we znaki upał obleciałyśmy migiem...



















W uliczce wiodącej do wybrzeża jest mnóstwo sklepików ze wszystkim ;)




Tam też udało mi się wytargować (nie lubie ale cóż poradzić - podobno trzeba ;) ) 
kapelusz ;)






I w końcu, w pełnym słońcu i o zakurzonych stopach 
dotarłyśmy do ostatniego punktu i celu naszej wyprawy do Side - Świątyni Apollina.











 Miejsce naprawdę piękne, robi wrażenie !
Potem chwila odpoczynku przy morskiej bryzie i wracamy...taksówką 
- bo na dojście do autobusu nie starczyło sił w małych nóżkach ;)





I znowu baseny, bazary 
(Turcy mili, uśmiechnięci, nieco namolni, ale w sumie pozytywnie,
 tylko same bazary to nie moje klimaty zdecydowanie ;) ),
słońce,  plaża i tak w kółko ;)








A potem to już tęsknota za Tatusiem i powrót do domu :)




 
 Baterie słoneczne naładowane na full - mam nadzieję, że na dłuuugo wystarczą :)