Jak stara babcia,
owinięta szalikiem, w szlafroku i wełnianych papciach :)
Gardło boli, nos boli...
Choróbska nie chcą opuścić naszego domostwa,
mimo, że urządzam sypialniom mroźne wietrzenie..
Chyba za radą Teściowej poustawiam w pokoju przekrojone cebule
- podobno mają właściwości wciągające takie chorobowe badziewia...
Do tego Wiki przechodzi jak nic bunt dwulatka
a już wczorajszy koncert jej histerii zapamiętam na długo..
Myślałam, że normalnie na zawał zejdę :)
Przypomniałam sobie wtedy o szydełku
i moich kilku nieudolnych kwadratach,
zrobionych na kolorową babciową narzutę.
Ponieważ przy takim rozwrzeszczanym i absorbującym chorym dziecięciu
nic konkretnego zrobić się nie da
(co np wymaga więcej czasu, skupienia i koncentracji)
pomyślałam sobie, że szydełkowe robótki,
które można w każdej chwili odłożyć będą w sam raz!
No i tak sobie dziergam od wczoraj i z zadowoleniem zauważam,
że mnie to wycisza i uspokaja :)
A ponieważ cierpliwość nie jest moją mocną stroną
a moje umiejętności i wprawa pozostawiają jeszcze wiele do życzenia,
postanowiłam, że zamiast narzuty będzie poszewka...
na najmniejszą poduszke jaką znalazłam w domu :)
Połowę jednej strony już mam ;)
Przy okazji poszperałam w necie i znalazłam przepis na kwiatka,
fajnie się robi, więc pewnie powstanie ich więcej !
Muszę tylko dokupić jakieś fajne włóczki
i zrobię sobie brochę i dziewczynkom jakieś ozdoby :)
Wikulkowi już się podoba :)
W następną sobotę wybieramy się na karnawałową imprezę,
już się doczekać nie mogę bo uwielbiam to szykowanie się i tańce do białego rana :)
Przy okazji tego skorzystam z zabawy, do której zaprosiła mnie Joanna :)
Mam tylko nadzieję, że do tego czasu wyzdrowieję !!!
Zima złapała i chyba tak szybko puścić nie zamierza...
a już tak fajnie było !
I choć wymalowany mrozem świat jest piękny to jednak mogłabym się bez niego obejść :)
No ale może to tak właśnie ma być, że wtedy z większą radością powitamy wiosnę :)
Miłego dnia!