czwartek, 14 lipca 2011

Projekt Szczęście !

Książka o takim tytule zagościła niedawno na moim nocnym stoliku.
Nie połknęłam jej jednak w jedną noc  - jak to mam z zwyczaju, 
gdy akcja jest wartka, głęboka i zaskakująca..
Czytam ją już ponad tydzień a zakładka wskazuje dopiero jedną trzecią..
Jest to jednak jedna z pozycji, która na pewno na dlugo zapadnie mi w pamięć
 i do której będę często wracać.
Czytam ją tak powoli, rozkładając na czynniki pierwsze każdą złotą myśl w niej zawartą.
Przykłady i rozważania dopasowuję do siebie, do swojego życia..
..i w zasadzie już po kilku pierwszych stronach stwierdziłam, że
JESTEM SZCZĘŚLIWA :)
Tak naprawdę wcale nie musiała przekonywać mnie o tym autorka,
choć przytacza najnowsze badania, wg których o poziomie szczęścia danej osoby 
aż w 50% decydują geny !
Dalsze 20% zajmują uwarunkowania obiektywne typu:
wiek, płeć, stan zdrowia, stan cywilny, wykonywany zawód czy dochody.
Ostatnie 30% jest efektem sposobu myślenia i zachowania !
I tu dopiero mamy pole popisu do pracy nad sobą !
Wciąż zaskakuje mnie prawdziwość jej tez :)
Zebrane przez nią materiały i jej własne przemyślenia są tak celne i warte zapamiętania, 
że postanowiłam zapisywać je sobie na blogu,
 żeby zawsze móc do nich wrócić, 
kiedy przeczytana książka trafi z powrotem do właścicielki :)
Bo nieustanna praca nad sobą jest gwarancją szczęścia !
I ja to naprawdę robię, nawet często podświadomie, automatycznie i intuicyjnie,
ale mając taki przewodnik powinno być łatwiej 
przezwyciężać stany, które przecież wszystkim nam się zdarzają...
Bo mimo całego mojego optymizmu, radości życia i pogodu ducha
bywa, że w złość wpadam bardzo łatwo
 i nie zawsze zdążę nad sobą zapanować.
Cóż..nawet często tak bywa.. ;)
A jak nachodzi mnie dół i smutek to taki,
 że najchętniej zakopałabym się w stos puchowych kołder
 i nie wychodziła caly dzień.
Ale mimo to zawsze zdobędę się na optymistyczną ocenę sytuacji, 
czasem tylko przychodzi to szybciej a czasem wolniej..
Kilka dni temu np. szlochałam wieczorem w poduszkę bo kiepskim dniu...
Zdarzają się dni, że nie wyrabiam po prostu w tym dziecięcym rozgardiaszu
(starsza córka ma wakacje), 
w tym pisku i wizgu od samego rana, 
w tym braku spokoju i skupienia, 
w tym młynie z dziećmi przyczepionymi przysłowiowej spódnicy..
Pod wieczór przypominam już kolczastą gradową chmurę...
Do tego poszukiwania pracy wciąż - mimo coraz intensywniejszych starań - 
nie przynoszą rezultatów..
W takie dni właśnie czuję, że opuszczają mnie siły, wena, chęci do życia,
nie widzę żadnego puntku zaczepienia, czegoś czym mogłabym się zająć, 
co sprawiłoby przyjemność,
wszystko wydaje mi się takie bez sensu...
Ale troska w oczach Mojego Męża
- Rybuś... co się dzieje..?
potrafi sprawić, że momentalnie ten krzywy obraz wraca na dobre tory
i przed oczami mam nas, nasze zdrowe dzieci, nasz dom, nasze miejsce na ziemi...
- Oj, noo...ja naprawdę jestem szczęśliwa - w 90 %!
ale czasem te 10% ( przeznaczone na doły i smutki) tak mnie wciąga i porywa,
 że się w nich zapętlam i nie potrafię wyzwolić..
A jednak potrafię ;) 
No ale to musi zawsze trochę potrwać :)
 No i bywa, że mój nastrój przypomina sinusoidę - raz w górę, raz w dół !
Teraz właśnie jest taki okres.
Wszystkie te czynniki jakie opisałam wyżej + kapryśna pogoda  i sinusoida gotowa ;)
Staram się jednak jak najcześciej osiągać wyżyny dobrego nastroju
 i co za tym idzie zgarniać jak najwięcej dobrych radosnych chwil,
 pozytywnych odczuć i wrażeń !
Jestem przecież szczęśliwa - muszę o tym pamiętać,
 doceniać to, smakować, cieszyć się !
Autorka Projektu Szczęście dodatkowo mi w tym pomaga :)
Postanowiła stworzyć sobie listę przykazań, priorytetów, złotych myśli i zadań.
Naprawdę wiele z nich mogłabym zapożyczyć do swojego życia :)
Np dowodzi, że poprawę nastroju możemy osiągnąć poprzez generalne porządki :)
Ja postanowiłam rozprawić się z pokojem dziewczynek.
Generalnie chodzi o to, żeby zacząć działać. 
Jeśli trzeba  - to nawet zmusić się do pierwszego kroku.
Potem już energia wyzwala energię i trudno się zatrzymać :)
Ja ostatecznie rozprawiłam się z zawartoscią szuflad z zabawkami.
I mimo, ze Starsza Córka patrząc na moje poczynania powtarzała co chwila:
- Mamo ! To najgorszy dzień mojego życia!
Ja zapełniałam coraz to nowe worki na śmieci :)
W rezultacie  wieczorem pokoik był nie do poznania :)
I nawet usłyszalam przed snem
( z uroczego, nowego, pachnącego czystą pościelą kącika)
- To najlepszy dzień mojego życia, Mamo! 
:)


Jak widać nastąpiły też małe porządki na blogu :)
Zmieniłam jego nazwę na
Dzień za Dniem
bo tak naprawdę więcej w nim naszego codzienniego życia niż dekoracji ;)

Julkowe ukwiecone stópki trafiły też do letniego nagłówka ;)

Dzieci będą tu częstym gościem bo wypełniają sobą całe nasze dni :)




I zawsze mają duuużo do powiedzenia ;)


I trochę naszego otoczenia :)








9 komentarzy:

  1. Arcobaleno, mam tak samo jak Ty. Góra-dół-eh.. życie najzwyczajniej. Ale racja z tymi porządkami. W poukładanym domku lepiej się współpracuje. I nam i dzieciom.

    Więc uszy w górę i pupcia z fotela i do boju!!!
    Ja dziś zmienię oblicze wnęki w kuchennej ścianie:) Niech żyje się lepiej:)
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. czuje się podobnie...czuje te skoki i spadki, humor i depresje...buziaki florysztuka

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka już nasza kobieca natura- to najzwyczajniej w świecie hormony :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. To dobrze, ze czasem dopada nas chandra... czlowiek nie wyrobilby na ciaglym "high'u":) A poza tym nudno by bylo, gdyby kazdy dzien taki sam byl, czasem musi spasc deszcz:)
    Pozdrawiam cieplutko i mowie tylko do widzenia, bo bede tu wracac:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze czasem poczytać, że inni też tak mają ;)
    Dziewczyny dzięki za odwiedziny :)
    I od razu zapowiadam, że to nie koniec pracy nad sobą w ramach projektu szczęście :)
    deZeal - witam u siebie! Niewyspana jestem dziś przez Ciebie :) Bo zamiast spać to po nocach zgłębiałam Twojego wdechowego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. :) Bo w nocy to się śpi, a nie po blogach buszuje:) Ja Twojego zgłębiałam w ciągu dnia i... obiad się nie ugotował za bardzo, hehehe:)Ale powiem Ci, że zachwycił mnie Twój blog bardzo - już jesteś w ulubionych - i zupełnie nie rozumiem jakim cudem trafiłam tu po raz pierwszy doopiero wczoraj....
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię tu zaglądać,czuję sie tu jakbym zaglądała do dobrej ,starej znajomej,klimat tu jest taki "mój".
    Wcześniej podglądałam Wasze zmagania z budową na FM i tak trafiłam tutaj.
    Z tymi dołami mam podobnie ale staram sie za bardzo w nie ni wciągać i cieszyc się kazdym dniem,tym wszystkim co jest nam dane:)
    pozdrawiam serdecznie OLA:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, chyba muszę kupić sobie tę książkę. Pewnie by mi się przydała.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakbym czytała o sobie. Zwykle optymistka ale jak mnie coś złapie to wyłabym w poduchę i z łóża nie wychodziła. Kiedyś mój tato powiedział mi, że lepiej w ten sposób pozbyć sie emocji niż je w sobie nosić i to racja po takim dole łatwiej zobaczyc pozytywwy. A nowy Tutuł bardzo mi się podoba. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń